czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 8

I kolejny odcinek. Kurczę jak czasem na to patrzę, mam wrażenie, że ustawicznie piszę masło maślane. No, ale czeka mnie mnie jeszcze, a raczej Was jeden nudny odcinek i w końcu będzie ciekawiej. Publikuję, bo chcę to już jak najszybciej skończyć. Nie sądziłam, że jak stworzę taką historię, będą przeważać przemyślenia bohaterów, a nie dialogi. A w tym drugim czuję się zdecydowanie lepiej. Zapraszam do czytania ;) 
~~~~
Jego serce nie biło już od wielu lat, a ludzki dotyk był dla niego prawie niewyczuwalny, a mimo to ostatnie wydarzenia w miasteczku poruszyły go tak bardzo, że nie był wstanie wyjechać, by uciec od tego czego tak bardzo pożądał jego pierwotny instynkt. Powoli godził się z tym co działo się w jego umyśle, ale i gdzieś głębiej. Gdzie decydował właśnie instynkt. Od dawna już nie wypił ani jednej kropli ludzkiej krwi, więc tym bardziej było dla niego niedorzeczne by po tylu latach zacząć pożądać krwi ludzi. Tłumił to wszystko w sobie, nikomu o tym nie mówiąc i w zasadzie tylko Jasper wiedział, jakie emocje odczuwa choć mógł się jedynie domyślać przyczyny. Czasem miał ochotę odpuścić i ulżyć sobie, rzucając się na obie ofiary i wypić ich krew. Lecz był jeszcze Carlisle, którego kiedyś już zawiódł i nie chciał robić tego ponownie. Dlatego tak często jak mógł wybierał się do lasu by polować, to było jedyne wyjście w obecnej sytuacji. Gdyby się nie pilnował ucierpiałyby nie tylko Bella i Charlie, ale mnóstwo innych osób, a na to nie mógł pozwolić. Bezradność jakiej doświadczał każdego dnia z powodu niemożności podjęcia innej decyzji niż tylko o polowaniu, powoli go dobijała. Czuł się tym coraz bardziej przytłoczony, ciągnęło go do dwóch kobiet, ale żadnej z nich także nie potrafił wybrać. Były sobie bliskie, a jednocześnie tak różne od siebie. W Charlie pociągała go jej spontaniczność i ciągła ochota do szaleństw. A Bella? Bella była zawsze taka spokojna i tolerancyjna. Intrygujące siostry coraz częściej gościły w jego myślach, a on nie wiedział co z tym zrobić. 
Nie musiał poświęcać czasu na sen, więc nocami mógł się zaczytywać w kolejne pozycje literatury z różnych epok w licznych językach lub słuchać szerokiego zbioru płyt, które posiadał. Ale żadna z tych rzeczy nie cieszyła go już tak jak dawniej. Wszystko z wolna straciło swój urok, bo pojawiły się Bella i Charlie. Doskonale wiedział, że Carlisle nie pochwala tego co robił już od wielu dni, a także i dzisiejszej nocy, lecz to było o wiele silniejsze od niego. Od tygodni wymykał się co noc wyskakując z okna, a potem biegł w ciemną czeluści noc, tak szybko jak pozwalał mu na to jeden z jego wampirzych darów. Do upragnionego celu docierał nie dłużej niż w kilkadziesiąt sekund. Dla normalnego człowieka byłby to niemożliwy, a do tego morderczy bieg, ale on nie dostawał po nim nawet zadyszki. Doskoczył szybko do uchylonego na piętrze okna i niesłyszalnie dla ludzkiego ucha wsunął się do środka. Przysiadł na biurku stojącym pod oknem i wpatrzył się w jedną ze śpiących postaci. Dziewczyna leżała do połowy odkryta oddychając miarowo i spokojnie. Zawsze gdy tu był przesypiała całą noc. Na początku dziwił się jak Bella i Charlie mogą mieć wspólny pokój, skoro był tak różne, ale teraz już wiedział, że dom jest po prostu mały.
Słysząc cichy pomruk wydobywający się spod kołdry spojrzał na drugie łóżko. Charlie często w nocy się kręciła, a nawet mówiła przez sen. Czasem skupiał się na tym o czym śni i często były to koszmary. Teraz prawie nie było widać jej głowy spod okrycia, tak ciasno była opatulona. 
Wpatrywał się w obie dziewczyny na zmianę nie wiedząc na, którą chciałby patrzeć dłużej. W każdej było coś co go onieśmielało, co sprawiało, że nie mógł sobie wyobrazić jak mogłoby ich nie być. Wiedział, że to źle, nie powinien być z żadną z nich. Nie wolno mu. A mimo to wręcz marzył o pocałunkach z każdą z nich. To było niedorzeczne, ale wszystko wskazywało na to, że zakochiwał się w dwóch ludzkich istotach... 
~~~~
W Forks pogoda przeważnie pozostawała dość przewidywalna i niezmienna, więc nagłe słońce i nieco wyższa temperatura niż dotychczas była dla wszystkich niemałym, lecz przyjemnym zaskoczeniem. Oczywiście z wyjątkiem rodziny Edwarda, która do tej pory była obiektem wszelkich rozmów wśród mieszkańców miasteczka. 
Dłuższa wycieczka w postaci intensywnego polowania, napawała go spokojem jakiego nie czuł już od dawna, ani w umyśle ani w duszy. Jego myśli bezustannie krążyły wokół Belli i jej siostry, wciąż zastanawiając się jak to możliwe, żeby los dwóch istot tak bardzo go obchodził. Widział na twarzach członków rodziny czający się niepokój związany z jego zachowaniem, nawet zawsze chłodna i wyniosła Rosalie wyglądała na nieco zmartwioną, ale wciąż był przekonany, iż nie ma prawa prosić ich o jakąkolwiek pomoc. To był jego problem i powinien poradzić sobie z nim sam. 
Las i góry zawsze pozwalały mu się odciąć od tego co go trapiło i odetchnąć. Miał nadzieję, że i tym razem tak będzie. Poruszając się z zawrotną prędkością przez gęstwinę drzew i paproci nie myślał już o niczym jak tylko krwi. Odezwał się jego niezawodny i pierwotny instynkt, więc postanowił, że teraz zda się wyłącznie na niego. Zapach zwierzęcej krwi był coraz mocniej wyczuwalny, gdzieś musiał być jeleń lub nawet niedźwiedź. Wybiegł na okrągłą, zieloną polanę otoczoną drzewami, pośrodku której pasło się niewielkie stadko saren. W jednej chwili na nie patrzył, a już w następnej przyciskał usta do szyi najbliżej stojącego zwierzęcia, przebijając ostrymi kłami jego skórę i tętnicę. Z każdą sekundą podczas, której zaspokajał swoje pragnienie, jego niemalże czarne oczy robiły się coraz jaśniejsze, aż w końcu przybrały barwę złocistego miodu. Powoli odzyskiwał swoje ludzkie zmysły i odruchy. Wiedział, że to jego przetrwanie, ale myśl, że Bella lub jej siostra mogłyby się dowiedzieć o tym co musi robić on i jego rodzina by mogli normalnie funkcjonować, napawała go obrzydzeniem. 
~~~~
Stołówka liceum w Forks była pełna ludzi w tak zwykłej dla siebie porze drugiego śniadania, ale Isabella Lorrens bez trudu mogła zerkać raz po raz na przystojnego jak marzenie Edwarda Cullena. Czasem ich spojrzenia się spotkały, co wywoływało u niej szybsze bicie serca i czerwone plamy na policzkach. Odwracała wtedy wzrok i chowała twarz we włosach mając nadzieję, że niczego nie zauważył. Gdyby wiedziała kim jest ów obiekt jej westchnień i marzeń, wiedziałaby, że jedyne co może przed nim ukryć to swoje myśli. Po raz kolejny umknęła wzrokiem w bok, tym razem kierując go na starszą siostrę, która zdawała się nie być świadoma tego co się wokół niej dzieje. Zachowanie Charlie coraz bardziej ją niepokoiło, ale nie wiedziała co mogłaby dla niej zrobić. Owszem żałowała niektórych swoich występków, lecz teraz jej skrucha dla Charlie nie miałaby żadnego znaczenia. 
Zupełnie niespodziewanie rozdzwonił się dzwonek kończący przerwę, a dla Belli zwiastując coś na co wyczekiwała od rana. Pełną podniecenia z istnienia samego faktu i słodkiego uniesienia lekcję w towarzystwie pięknego Edwarda. Nie miała do niego już żalu o to pierwsze, pamiętne spotkanie. W iście dżentelmeńskim stylu przeprosił ją na następnej lekcji i od tamtej chwili pozostawała pod jego niezaprzeczalnym urokiem. Idąc do sali od biologii snuła nierealne marzenia wspólnej przyszłości z Edwardem w roli głównej. Pogrążona w swych myślach bezwiednie szła korytarzem, niemalże na oślep i dopiero mocne i nieco bolesne zderzenie z czymś twardym i dużym przywróciło ją do rzeczywistości. Była przekonana, że upadnie na podłogę siadając na pupę. W ostatniej chwili podtrzymało ją jednak silne, męskie ramię, a jej nozdrza owionął przyjemny zapach. Spojrzała w miodowo-złote tęczówki tonąc w nich szybko, znów widziała tylko jego bladą twarz i rude, zmierzwione włosy. Z jego pomocą stanęła na nogi, lecz wciąż jej nie puszczał. Muskularne ramię w dalszym ciągu obejmowało jej talię, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Nagle jego twarz rozświetlił szelmowski uśmiech, oddychała szybko mając nadzieję, że w końcu spełni się jedno  z jej marzeń. Patrzył na nią całe minuty, które jej zdawały się wiecznością, już widziała jak jego twarz pochyla się do pocałunku, usta były coraz bliżej. Ku jej irytacji postać jednej z wielu uczennic liceum w Forks przemknęła obok nich, burząc ich romantyczny nastrój. W milczącym zaskoczeniu patrzyła jak Edward unosi głowę i powoli odwraca się za siebie. Z ledwością, z powodu napływających do oczu łez, zauważyła na końcu korytarza przy drzwiach damską sylwetkę. Twarz postaci o ciemnych, długich włosach z złośliwym uśmieszkiem na ustach na zawsze zachowała się w jej pamięci.  

3 komentarze:

  1. Isabella jest rozbrajająco naiwna. Różnica wieku między nią a Charlie wydaje się jeszcze większa przez diametralnie różne charaktery. W Charlie jest swego rodzaju spokój, którego brakuje jej młodszej siostrze. To fascynujące jak one są podobne a zarazem różne.
    Bardzo spodobały mi się rozważania Edwarda. Wow, aż się na tym na chwilę zatrzymałam. Chyba rzeczywiście nie wie, do której coś tak naprawdę czuje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę nie wiedziałam, że ktoś w ogóle może to jeszcze postrzegać w ten sposób. Mnie wydaje się już strasznie nudne.
      Ale mimo wszystko bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
      I przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale czekałam w nadziei, że może ktoś jeszcze przeczyta i skomentuje, więc wtedy bym nie odpisywała na raty.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Witaj kochana!
    Ja też dotarłam, po prawie trzech miesiącach wreszcie tutaj jestem. Nie zapomniałam o Twoim blogu, nie martw się, po prostu ... Czasem miałam masę roboty na głowie, a innym razem zwyczajnie lenia. Nom, ten mój niechciej bywa uciążliwy. :) Rozdział bardzo i się podobał i nie mów, że jest nudny, bo tak nie jest, wiem, że czasem bardzo trudno jest spojrzeć obiektywnie na swoje dzieło, jednak uwierz mi czasem naprawdę warto. Bardzo mi się podobało jak opisałaś rozdarcie wewnętrzne Edwarda między dwoma kobietami, przypomniał mi się mój Adaś normalnie. :) Bella rzeczywiście jest wręcz dziecinnie naiwna, ale ona już u Meyer taka była, więc ...
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń