piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 9

Taki mały prezent z okazji Św. Mikołaja. Istnieje czy nie, ja Go lubię :D
~~~~
Złośliwe usposobienie Charlie potrafiło dać o sobie znać nawet w najbardziej smutnym i samotnym momencie jej życia. Z czego to wynikało nie wiedziała i ona sama, ale tym razem była niezmiernie zadowolona z okazji jaka się pojawiła i jej skutecznego wykorzystania. I bynajmniej nie była zazdrosna o to co zobaczyła. O nie! To była po prostu jej mała wendeta za wydarzenie z przeszłości. Za ten żałosny incydent w wykonaniu Belli, mający na celu skłócić ją z Leo. Teraz jednak się już zemściła, więc mogła odpuścić. Zresztą w zupełności wystarczył jej wyraz twarzy siostry, gdy Edward się od niej odwrócił i to, że Bella ją rozpoznała. Może i takie wzajemne wbijanie noża nie było potrzebne, ale jej przyniosło tak potrzebną ulgę. Zastanawiający mógłby być tylko fakt, skąd wiedziała i jak wykorzystać swoją osobę wobec siostry. Wbrew pozorom jakie wszyscy o niej zachowali odkąd była związana z Leo, a szczególnie od jego śmierci doskonale wiedziała co się wokół niej dzieje. Po prostu potrafiła być dyskretna, ale umiała patrzeć na innych i analizować. 
O swoim ojcu zawsze myślała, że jest skrytym domatorem, nie lubił się nikomu zwierzać, a tym bardziej już spędzać czasu wolnego poza domem. Dlatego nie mało dziwił ją fakt, gdy po pracy zaczął wracać do domu później niż zwykle, a na wszelakie pytania o jego obecność po pracy wykręcał się słabymi wymówkami. Spore, więc przeżyła zaskoczenie, gdy okazało się, że jej ojciec zaprzyjaźnił się z Carlisle'm Cullenem. Nie mogła zrozumieć z jakiego powodu jej bliscy przeżywają taki zachwyt tą nieznaną rodziną. Czyżby coś było na rzeczy, coś o głębszym podłożu? Nie mogła tego stwierdzić na pewno, tym bardziej nie mając dowodów, ale nie ulegało wątpliwości, że wszyscy wyglądali dziwnie blado jakby byli chorzy, a jednocześnie zbyt idealnie i dostojnie jak na zwykłych ludzi. Nie wiedziała do czego to przypisać, ale widocznie coś w tym było, skoro tak przyciągało do nich okolicznych mieszkańców. 
~~~~
Dla Belli Lorrens od dziecka wszystko było warte pytania się i dociekania na wszelkie możliwe sposoby, nawet w sprawy obcych ludzi. Było to dla niej tak normalne jak jedzenie czy spanie, więc z czasem wszyscy się do tego przyzwyczaili, tłumacząc sobie to dziwne hobby u dziecka, za całkiem nieszkodliwe. Od kiedy jednak spotkała Edwarda, nie miała ochoty dociekać w jego osobiste sprawy. Oczywiście interesowało ją dlaczego wygląda tak, a nie inaczej i dziwna sprawa z kolorem jego oczu, ale czuła, że lepiej nie zadawać pytań, bo ich brak oznacza jej bezpieczeństwo, a także zaufanie do ukochanej osoby. I tym właśnie go darzyła. Bezgraniczną miłością i zaufaniem, nawet jeśli on nie czuł do niej tego samego. Ojciec powiedziałby, że powinna być bardziej ostrożna, że ludzie są teraz różni, ale tak się zaprzyjaźnił z ojcem Edwarda i nic nie mówił o żadnych wątpliwościach co do jej ukochanego, że czuła iż ona także nie powinna ich mieć. 
Z nagłym zdziwieniem odkryła, że siostra częściej z nią rozmawia i jest chętna do jakiejkolwiek pomocy. Wiedziała co to oznacza. Charlie zemściła się za to co się wydarzyło w przeszłości, a teraz mogła z czystym sumieniem traktować ją jak należy, na co wcześniej nie pozwalała jej duma. Może powinna się cieszyć z przemiany siostry, ale miała wrażenie, że nie jest to szczere zachowanie, że gdyby nie zemsta Charlie, to nigdy by już nie było tak jak kiedyś. 
~~~~
Zaproszenie od rodziny Edwarda na kolację było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Jaki był cel za tym 'gestem'? Nie miałam nic przeciwko samemu zaproszeniu, ale wiedziałam, że nie wymigam się od pójścia do rodziny Cullen.  Czy nie miałam już dość spraw na głowie? Najwidoczniej wciąż zbyt mało, skoro Bella po raz kolejny chodziła z głową w chmurach. Wyraźnie widziałam co się z nią dzieje, była pod takim urokiem tajemniczego chłopaka, że cudem było jeszcze jej istnienie przy tej jakże uroczej niezdarności. Wiedziałam jednak, że to nie gra zupełnie w obie strony. Głupia nie byłam, naprawdę umiałam patrzeć. Widziałam te ukradkowe zerkanie Edwarda zarówno w moją jak i Belli stronę. I ten jego wygląd, którego do niczego nie można było przypisać. Nigdy nie miałam szpiegowskiej natury tak jak Bella, ale niektóre rzeczy były zbyt dziwne, aby można było je zostawić w ich zwykłym dla siebie porządku nieistotnych spraw. Poza tym aż za dobrze pamiętałam te stare legendy Quileutów, które opowiadał mi dziadek o tzw. zimnych ludziach. Jeśli to co mówił było prawdą i wampiry naprawdę istniały, choć potrafiły nie zabijać ludzi. To ciekawe czy Edward Cullen wie, że dwie dziewczyny na, które patrzy na zbyt często wywodzą się ze starego plemienia ich wrogów? 
Moja zmarła od ośmiu lat matka pochodziła od Indian z rezerwatu Quilleute i wbrew woli swego ojca zakochała się, a potem poślubiła chłopaka z miasteczka, mojego ojca. Dziadkowie w końcu wybaczyli jej nieposłuszeństwo, choćby ze względu na mnie i Belle. Ale dawny nie smak po rozczarowaniu wyborem ich córki, został im chyba już do śmierci. Nigdy nie miałam o to do nich żalu i zawsze się cieszyłam mogąc ich odwiedzić. Może to dlatego tak bardzo w pamięć wryły mi się legendy dziadka? Belli o dziwo, nie wiedzieć czemu nigdy to nie interesowało, co było nieco dziwne biorąc pod uwagę jej dociekliwość. Jednak moja siostra wbrew pozorom była nie mniej przewidywalna ode mnie i to chyba była jedyna rzecz, która nas łączyła od zawsze.
Poranek jak każdy poprzedni dzień mojego życia rozpoczął się smętną pogodą. Było pochmurno i jak zwykle zanosiło się na deszcz. Kolacja u Cullenów zbliżała się coraz większymi krokami, a ja miałam coraz większe obawy, aby tam iść. Czułam dziwny, wewnętrzny niepokój, tak jakby się miało coś wydarzyć, coś nieprzyjemnego. Nieznane dotąd uczucie nie napawało mnie zbyt optymistycznie i to nie tylko z samej swojej definicji. Przypomniało mi się coś jeszcze. Leo, tego dnia gdy zginął powinnam była czuć, że się coś wydarzy. A ja nie czułam nic, byłam obojętna. Byłam widocznie tak zakochana, że to przesłoniło mi cały świat. Może dlatego Leo już nie ma, żebym zobaczyła, że świat nie składa się tylko z miłości i szczęścia?
~~~~
Cullenowie mieszkali kilka kilometrów za Forks praktycznie w samym lesie. Od zjazdu z głównej drogi do samego domu był jeszcze z dobry kilometr. Dookoła same drzewa i cisza. Czysta niczym nie zakłócona cisza. Z rzadka usłyszałam jakiś ptasi śpiew. Drzewa zdawały się rosnąc tak gęsto, iż byłam przekonana, że miałabym problem ze znalezieniem głównej drogi gdybym musiała wracać na piechotę. A cały czas pamiętam legendy dziadka. Mieszkali tak daleko od miasteczka, bo chcieli się odizolować od ludzi i mieć swobodę, czy izolacja była potrzebna by zaciągać tu niczego nieświadome ofiary? Trochę wstydziłam się tego myślenia, w końcu Carlisle Cullen był lekarzem, ale nie mogłam się wyzbyć raz uczepionej myśli. Niespodziewanie poczułam na sobie czyjś wzrok. Mogłam się tylko domyślać kto to był, a nawet być pewną tożsamości osoby, gdyż twarz Belli stojącej niedaleko rozświetlił promienny uśmiech. Byłam ciekawa czy wciąż będzie taka zakochana, gdy się dowie kim tak naprawdę jest jej ukochany. Odwróciłam się przodem do okazałej werandy od, której można powiedzieć zaczynał dom. Edward Cullen patrzył na mnie badawczo jakby chciał przeczytać moje nawet najskrytsze myśli. No tak jeden ze szczegółów dawnych opowieści dziadka całkowicie umknął mej pamięci. Nowo narodzeni, bo tak nazywał osobników świeżo przemienionych w wampiry, często otrzymywali jakiś dar związany z ich poprzednim życiem. Widziałam nieraz jak obserwuje ludzi, jak przygląda się cudzym rozmowom. Może on naprawdę potrafi czytać w myślach? 
~~~~
Marzyłem o tym aby się tu pojawiła, ale nie widziałem nawet cienia szansy na to, że może jednak moje małe marzenie się spełni. Teraz mogłem powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwy, bo była tu Bella, a także Charlie. A jednocześnie byłem rozdarty pomiędzy dwiema kobietami, bo wciąż nie umiałem żadnej z nich wybrać. 
Twarz Belli na mój widok zawsze rozjaśniał uśmiech, który był widoczny także w jej oczach. Natomiast Charlie jak zwykle zdawała się być na wszystko obojętna. Przyjrzałem się jej uważnie. Rozglądała się dookoła marszcząc brwi. Wzrok miała skupiony, analizowała. Spróbowałem się wedrzeć do jej myśli, lecz jedyne co tam zobaczyłem to sceny ze ślubu w kościele sprzed kilku miesięcy. Jak to robiła? Przecież wyraźnie myślała jeszcze o czymś innym. Czyżby zaczęła coś podejrzewać? Ale przecież nie mogła wiedzieć... Skąd? Ostatni raz w Forks mieszkaliśmy sto lat temu, więc to niemożliwe żeby... 
No dobra, w dzisiejszym świecie jest już internet i to zapewnia tak wszechstronny dostęp i przesył informacji, że można wszystko znaleźć i tyle samo się dowiedzieć. Jednak to nie wyjaśnia skąd wiedziałaby czego szukać. 
Oderwałem się od Belli, dziękując za moją bardzo podzielną uwagę i raz jeszcze spojrzałem na Charlie. Dziewczyna zdecydowanie coś wiedziała i była tego całkowicie świadoma. Mój niepokój wzrósł. Jak wiele mogła wiedzieć w tak krótkim czasie? 
~~~~
Gdybym umiała czytać w myślach tak jak Edward to powiedziałabym, że wiem już wszystko. Ale nie potrafię tego co on, a mimo to mówię to samo. Wiem wszystko - krzyczę niemal w myślach. Widziałam to spojrzenie gdy na mnie patrzył i te zaciśnięte usta w wąską kreskę wyrażające złość, tak jak oczy. Pod tą złością widziałam coś jeszcze, niepokój lub strach, że ja wiem. 
...
Mam nadzieję, że to już ostatni tak nudny odcinek, chyba że trafi się jeszcze epilog. W następnym myślę trochę się już wydarzy więc powinno być lepiej. 
Kolejny odcinek planuje wstawić w okolicach świąt. W końcu muszę być konsekwentna. Jak Mikołaj to i Święta. Swoją drogą do mnie w tym roku przyszedł już dwa razy i to z wyprzedzeniem. Pierwszy był mikołajkowy odcinek od fantastycznej dziewczyny nazywającej się Necco. Kocham erotykę w Twoim wydaniu i po proszę o jeszcze. Przynajmniej nie muszę czyścić historii przeglądania... :D 
No i wczoraj dowiedziałam się, że dostałam się na pewien projekt z urzędu pracy w ramach, którego będę mieć staż. Mówcie co chcecie, ale mnie urząd pomaga już drugi raz. Do następnego :) 

5 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za Twój komentarz na moim blogu;) Nie zmuszam do nadrobienia Katiny, zdaję sobie sprawę, że ma dużo rozdziałów, a czasu każdemu brakuje. Choć nie ukrywam, że byłabym z tego powodu bardzo szczęśliwa;) Za to bardzo serdecznie zapraszam na "Tajemnicę Locmarie". A ja obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię Twoje rozdziały i skomentuję jakoś sensownie;) Gdybyś mogła, powiadamiaj mnie o nowościach;) Zapraszam do obserwowania i dodaję Cię do linek!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłam szybciej niż myślałam, ale to głownie z sprawą tej genialnej cantion, która normalnie miażdży mnie za każdym razem gdy jej słucham:D A że weszłam i usłyszałam "Despiertame" to musiałam wziąć się za czytanie. I jestem niesamowicie zaskoczona Twoim pomysłem na opowiadanie i sposobem pisania. A muszę przyznać- piszesz cudownie. Bardzo podoba mi się Twój lekki, wyrazisty styl i idealnie dobrane słowa w opisach. Napisałam Ci już jeden komentarz, pod 6 rozdziałem, bo po przeczytaniu rozrywały mnie emocje i musiałam się wygadać. Teraz skomentuję pozostałe 3 i będę u Ciebie na bieżąco;)
    W tym rozdziale najbardziej zastanowiło, a może nawet oburzyło mnie jedno zdanie "Zaproszenie od rodziny Edwarda na kolację przyprawiło mnie o nie mniejsze osłupienie niż śmierć Leo." Jak ona może to porównywać? Poczułam jakby jego śmierć była czymś normalnym, zwykłym, niezbyt przejmującym. Mimo że wiem, że bardzo cierpi, to tak to zdanie zabrzmiało.
    Edwarda kurde nie lubię... Nie mogę się do niego przekonać. Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie z Bellą a nie Charlie;D Jestem pod wrażeniem jej spostrzegawczości (o Charlie mowa) i dedukcji. Aż otworzyłam buzię ze zdziwienia jak przeczytałam, że się wszystkiego domyśla. To naprawdę nie byłoby dla niej takie dziwne? Hm.. Ciekawe;D
    Jestem strasznie ciekawa jak potoczy się ten wieczór u Cullenów i sytuacja z jego rozdwojeniem serca. Proszę, żebyś poinformowała mnie o nastepnym rozdziale;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ohydna literówka mi się wkradła!
      Cancion! Ah..

      Usuń
    2. Z tym zdaniem, które zacytowałaś nawet nie byłam świadoma, że właśnie coś takiego napisałam. Możliwe, że chodziło mi o coś innego. Tylko sama nie bardzo teraz wiem, o co. Cóż, spróbuje to poprawić, jak tylko znajdę chwilę i dojdę z tym do ładu. Z przyjemnością będę informować Cię o nowościach.
      Charlie wszystkiego się domyśliła, ponieważ jej dziadek pochodził z plemienia Quilluete, a więc ona również.
      A tak z innej beczki, jak to robisz, że masz tylu czytelników, nie żebym narzekała, ale do mnie się jakoś nie dobijają i nie każdego interesuje to co piszę.
      Pozdrawiam ;]

      Usuń
  3. No i znowu to samo. Powiedz mi dziewczyno dlaczego sądzi, że jeśli rozdział jest opisowy to jest też nudny? Ja się z tym nie zgadzam i mówię otwarcie, że to był naprawdę zgrabnie napisany odcinek. Świetna analiza uczuć bohaterów, ponadto strasznie podoba mi się taki Edward casanova, który nie ogranicza się tylko do jednej siostry, ale planuje wyrwać obie jednocześnie. :D

    OdpowiedzUsuń